Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale dlaczego?
— Wiesz, z rozmaitych powodów?
— Czy ci niedobrze w domu — zapytała Janka ze współczuciem, przypomniała sobie bowiem częste uwagi matki o sieroctwie Karolinki i Jasia.
— Nie, nie mogę powiedzieć, aby mi było niedobrze — odpowiedziała trochę wymijająco Karolinka.
Umilkła na chwilę, potem mówiła znowu:
— Nie jest mi niedobrze, ale też nie jest mi tak, jakby być mogło. Właściwie mam wszystko, gdy mi jest potrzebna suknia, to panna Anna idzie ze mną do krawcowej i staluje mi suknię, jak jestem głodna, to mi zaraz podają jedzenie, więc właściwie mam wszystko, ale…
Karolinka przerwała znowu, a po chwili dodała:
— A jednak czegoś mi brak.
Spojrzała na Jankę, która uścisnęła ją mocno za rękę, potem dodała z uśmiechem obawiając się raztkliwienia.
— Wogóle wiesz, jaka jestem warjatka, wszyscy mówią, że jestem szalona dziewczyna. Więc najchętniej powędrowałabym sobie po świecie.
— Sama jedna?