Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

długiej i ciasnej — i minie ten dzień — i nastanie drugi dzień — i nastanie drugi dzień i trzeci, aż po tę błogą wigilię wielkiego dla mnie dnia! — Tyle miałam świąt w ostatnich czasach — świąt prawdziwych, nie kalendarzowych, mój Cyr!
Niedziela: dzień spokoju, wypoczynku, właściwie dzień zastoju — ale nie u mnie, nie! Stagnacja: to dzisiaj pojęcie dla mnie abstrakcyjne! — Myśli, nieprzerywane stukotem maszyny, korespondencją partyjną, tłumaczeniem z kilku języków — myśli te, jakoże dzisiaj wolne od trudu o zarobek na chleb powszedni, myśli te dzisiaj wyłącznie do ciebie należą. — Niema mnie w domu dla nikogo; dziś jestem z tobą, do ciebie mówię — do ciebie się uśmiecham, do ciebie się modlę — — gdybyś wiedział jak ja potrafię celebrować takie nabożeństwo! — — I mam przeświadczenie, że wyproszę dużo rzeczy ważnych, z istnieniem najściślej związanych. I gdziekolwiek przebywasz, cokolwiek w tej chwili robisz — wiem, że o mnie pomyślisz w twój sposób, twoją metodą, systemem Cyprjana Fałna! I tak mi się rozkosznie dzieje w tym bezgraniczu pomiędzy gałką oczną a powieką! To jest świat! wszechświat! — I w tym to świecie w chwili tej nie mam ciała, lotna jestem, unoszę się ku tobie i z tobą już teraz — jeszcze wyżej! — Bezbrzeżne przestworza, chłodne i modre! Płyniemy — każde z nas to skrzydło — a zaś myśl twoja jest motorem; dobry to motor. Płyniemy przestrzeniami i czasem wszelkim — od dziejów ciepłych zatok, kędy ulągł się pierwszy zarys mózgu — aż po dzień dzisiejszy: straszliwy, kąśliwy, zły, szcze-