Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko; proszę siadać! — no to i Marysię malował — jako, wiecie, krasawicę, zew pól, wogóle: rubież nadwiślańskich łęgów.
Pani Nawodna, Wybojska z domu, z tych znanych Wybojskich, którzy z końcem wieku XIX-go, przenieśli się z Rzeszowa do Tarnowa, gidia obmierzła, wysoka, chuda, czarna na gębie, a ta gęba końska, przewlekła — oczy, mówi się, japońskie bo skośne; więc i koafiura wedle wzorów japońskich figurek porcelanowych madę in Germani: wysoka, smolna, zwarta: kask hebanowy; chętnie w to uwłosienie tkała chryzantemy, ojej-jej! — Śmiała, pewna siebie (bo mąż przeciwnie: lękliwy, zastrachany, boczkiem chodzący, pod ścianami) — zabierała głos we wszystkich sprawach; światopogląd na kazaniach z „dziewiątej“ modelowany; wykształcenie, owszem, powszechne; oczytana: cała półka pełna wycinków z gazet i „dodatków powieściowych“, co to arkusze najpierw trzeba tak składać, a potem tak i znów tak, a paginacja i tak się nie zgadza; — po co, powiada Brońcia (takie jej imię), kupować książki, kiedy można mieć z dzienników, tylko trzeba pilnować, zbierać, nie marnotrawić; w każdym z tych zwitków brak było kilku numerów, to znów zdarzały się podwójne — ale to nikomu nie szkodziło, od czegóż geniusz ludzkiej domyślności?
Małżeństwo — coś szósty rok po ślubie, młodzi jeszcze — żyło z sobą, można powiedzieć, dobrze, zgodnie, przykładnie, uczciwie; czteroprzymiotnikowo więc jak wybory w zamierzchłej przeszłości; czasem się kłócili, ale tak naogół, to nie, przeciwnie — tyle tylko że ta nuda —