Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okręt i potopieniu jak szczenięta; wraz z Rodziewiczówną tworzył jedyną w Polsce parę, która „Wiadomości Literackich“ do rąk nie brała, żydy i Boy-mason oraz Słonimski brat Radka; z poezji czytywał raz na kilka lat Tetmajera, jedynego modernistę i futurystę, którego tolerował; narybkiem poetyckim: Leśmian, Staff, Tuwim, pomiatał; żydy; szkoła sowiecka. Kochał sztukę bizantyńską; to jasne; biurokracja niebiańska najbardziej dogadzała jego usposobieniu skłaniającemu się ku rytuałom; niebo było dlań labiryntem biur znacznie większym od gmachu wojewódzkiego w Katowicach czy ministerstwa wu-eriope w Alei Szucha; znacznie większe! — biura te były pełne strwożonych interesantów i opryskliwych urzędników, których przekupić można było jedynie sutą porcją ojczenaszów i zdrowasiek; na ogół był to syntetyczny resort ministerstwa sprawiedliwości; bóg był prokuratorem szczwanym i podstępnym; był również szefem olbrzymiego obozu koncentracyjnego; biada więc wszystkim wywrotowcom i nieprawomyślicielom; wiernych natomiast obdarzał wieczystą emeryturą; najwierniejszych zaś de korował złotym, srebrnym łub miedzianym krążkiem, który nosiło się przylepiony do potylicy. Dr Paweł Szpasio nawet nie marzył o tym odznaczeniu, łaknął jedynie tej wiekuistej emerytury. Przyzwyczajony do systemu protekcyjnego całą duszą zawierzał ma teczce bożej, ufał, że za jej możnym wstawiennictwem uda mu się wymigać w czasie krzyżowych pytań strasznych sędziów; o, Szpasio wiedział co to jest egzamin! — Zaskarbiał sobie też biliony lat odpustów — bał się piekła jako pojęcia tortur oraz