Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Spokój. Włodek próbuje zagajać pogawędkę. Cyprjan nic; czyta; „W mrokach średniowiecza“ — Józefa Putka; czyta — tak ot, żeby pretekst; zna już tę pracowitą, jasną, zdecydowaną książkę. Odpowiada: hm, mhy, ale?, no-no, ciekawe!, fiiii! — no to tamten ustał; mizernie, powiada spałem, zdrzemnę się; odpowiedź spoza książki: niech pan to koniecznie zrobi, to bardzo ważna rzecz, sen.
Nareszcie.
Włodek sapie jak samowar. —
Okolice myśli — tych obecnych, pożądliwych i natrętnych — poczęły się ożywiać. Cyprjan Fałn odłożył książkę. — Okolice — okolice — okolice — niby tak się to efektownie metaforuje, a to jest pojęcie pejsażowe, naturalnie, że jest! — i zawsze podobnie: aktualny krąg dociekań jest każdorazowo oazą: zieleń, bujność, oddech głęboki — a dokoła spalone słońcem skały — pełne wyrw, spadzistości, ostrości i jaskiń, wykrojów czarnych pustych okien i drzwi — przybytek anachoretów; dalej już żółte morza piasków ruchliwych, szeleszczących przenikliwie, sucho, szybko — sz — sz — sz — sz — dzeń! — zawsze nakońcu jakby dźwięk dzwonka — lodowy dźwięk, halny — uderzenie tylko jedno — ; — i wtedy pojawią się na horyzoncie zamglone widmo nowej oazy; — wszystko razem nieco obmierzłe jak sen, którego treść nie niepokoi, lecz ten gorzki jego posmak całodzienny; gorzkie migdały; cjankali; — i nie to tylko! — jest tu jeszcze poczucie słabości, zżymające, niecierpliwiące poczucie, że zdarzenia życiowe mają wymowę i konsystencję snów, że budują się z tego samego materiału (strach, życzenia, dialekt symboli),