Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szkaradny czyn Alcybiadesa był symboliczną zapowiedzią końca dawnej Grecji; słusznie też rzucono nań przekleństwo — jedynie zakochana w nim kapłanka Theano wzbraniała się, nie chciała wypowiedzieć słów klątwy; lecz to votum separatum nic nie pomogło; los sam pomścił się pomieszaniem rozumu; Alcybiades obrał karierę wojskową — czyli wykreślił się z grona ludzi myślących; cóż mu zresztą, wykolejeńcowi i niedoukowi, pozostawało? — wojny, zdrady; nic więcej, a przecież mogło coś z niego być, człowiek zdolny, przystojny! — heroizm myśli greckiej liczył na niego; niestety na próżno!
A chłopskie dzieje wójtów i sołtysów miceńskich? — trochę krwiożercza banda, ale z patosem! Wielką pieśnią dopełniali swój zaściankowy żywot — i w tym wytrzymaniu oddechu epickiego okazali znakomity zmysł historyczny; przetrwali; pies by o nich nie wiedział! — a tak to nawet o psie sprytnego analfabety Odysa, Argusie, wiemy coś niecoś.
Dzięki Sofoklesowi i Freudowi międzynarodową zadymę zrobił Edyp — człowiek istotnie nieszczęśliwy — był wprawdzie mistrzem Grecji w dziale rozrywek umysłowych — lecz ożenił się z leciwą niewiastą, która nie poprzestała na tym, że mogła być jego matką, ale istotnie była matką; to przesada i nieprzyjemność. Ostatecznie prawie wszyscy mamy pociąg do miejsca urodzenia (to już nie patriotyzm, to najautentyczniejszy matriotyzm), lecz czynimy to pośrednio, niejako per procura, ale tak robić jak Edyp to nieładnie; za ostro; do tego z pobudek monarchistycznych! — Złośliwy (jak wszyscy poeci) Sofokles kazał mu z tą żoną-matką (pióro się wzdryga!) spło-