Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszedł do izby robotniczej, ażeby ochłonąć z okropnego wzruszenia po strasznej walce.
Na środku ściany w izbie robotniczej był krzyż przybity, przed którym płonęła wieczna lampa. Wyjazd robotników z kopalni miał się zacząć dopiero za godzinę, więc w izbie nie było nikogo. — Szarski ukląkł na stopniach przed krzyżem, pochylił głowę ku ziemi i cała walka okropna, cała ta burza straszna, która mu piersi rozsadzić chciała, spłynęła teraz w łzach cichych, kojących. W modlitwie bezsłownej, w modlitwie kornej kajał się w prochu przed Bogiem, dziękując mu za ocalenie.
W tej chwili drzwi się nagle otworzyły, wszedł dozorca szybu i rzekł:
— Pan dyrektor prosi.
Szarski podążył szybko ocierając starannie ślady łez.
Dyrektor zmierzył go od stóp do głowy, tym wzrokiem, przed którym drżeli podwładni. Prawą ręką kręcił swój skąpy zarost formując go w szpiczastą brodę, która przy tem spojrzeniu nadawała mu wygląd Mefista.
— Panie Szarski — mówił cedząc powoli słowa — pan... pan... niewiele się zmienił... ja pana natychmiast i na zawsze zwalniam od służby.