Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu właściwego powodu, którego mógł się tylko domyślać. Przypuszczając, że w odleglejszych stronach smutne dzieje jego tragicznego wypadku może będą nieznane, szukał za granicą stanowiska dla siebie. I udało mu się otrzymać przyjęcie tymczasowe w jednej z rozległych kopalń. Już mu się lepsza dola zaczęła uśmiechać, już myślał, że skończył się nareszcie czas jego tułactwa i gonitwy za chlebem, gdy dnia pewnego, dyrektor kopalni zawezwał go do siebie:
— Proszę pana — rzekł trzymając list w rękach i patrząc Szarskiemu badawczo w oczy — dostałem wiadomość anonimową tylko, ale w każdym razie sprawdzić ją trzeba. W tym liście identyfikują pana z owym Szarskim, który w ciągu studyów na akademii popełnił zbrodnię, zabił kolegę. Czy to pan nim byłeś?
Szarski milczał... pochylił głowę ku ziemi i czekał na nowy cios, który ma weń uderzyć.
— Pan byłeś karany więzieniem?
— Tak — odrzekł cicho.
— W obec tego pojmuje pan, że dłużej na stanowisku urzędnika nie możesz być w naszym zakładzie. Ani ze względu na kolegów, ani ze względu na robotników podwładnych.
Szarski miał czas oswoić się z odmową. Inni właściciele i kierownicy kopalń szukali pozorów, ten przynajmniej był szczerym. Szarski domyślał się także, skąd list anonimowy pochodził. — Wiedział, że to wszystko się dzieje za sprawą tego samego, który w owej chwili uniesienia rzucił mu w ucho niewypowiedziane wcale słowo: „podły“ i doprowadził do zbrodni; wiedział, że to dzieło tego szatana w ludzkiem ciele, który za odebranie mu Lizy poprzysiągł Szarskiemu zemstę dozgonną.