Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kształcenia prawnego, no, ale ja już będę wiedział czem go zmyć. Wołają nas tam, odrazu powiadam, że owszem, należy się, sędzia każe bulić piętnaście złotych, w porządku — płacę. Kolej na Bibrowskiego, sędzia zwraca się do niego pewien, że wszystko pójdzie gładko tak, jak ze mną. Sędzia: grzywna za jazdę bez biletu, płaci pan piętnaście złotych i osiemnaście groszy. Bibrowski: przepraszam Wysokiego Sądu, bilet miałem. Sędzia dopiero teraz spojrzał na Bibrowskiego: Co pan mówi, panie? Że miałem bilet, tylko w inną stronę. Sędzia: że pan miał bilet, tylko w inną stronę, ale w tę, w którą pan jechał, biletu pan nie miał. No więc w porządku — płaci pan piętnaście złotych i osiemnaście groszy za jazdę bez biletu. Bibrowski: tak, proszę Wysokiego Sądu, ale wtedy zaszła omyłka; wsiadłem z moim tu kolegą, który zapłacił już swoją grzywnę, do innego pociągu, bilet miałem przecież wykupiony do innej stacji. Czyli, że niewygodnie byłoby mi nawet jechać gdzieindziej, czyli że już się omyliłem na swoją niekorzyść, więc nie powinno się mnie pociągać. Sędzia: trudno, mój panie, skoro pan już naraził się na niepożądaną jazdę w inną stronę musisz pan za nią zapłacić. Ja pana doskonale pojmuję, owszem, pan jest poszkodowany, lecz jest to winą pańskiego roztargnienia, i państwo tych rzeczy nie może brać pod uwagę, kodeks, rozumie pan. Wszyscy by sobie jeździli bez biletu, a potem wyjmowali bilet za pięćdziesiąt groszy do najbliższej stacji w innym kierunku, i mówili: padłem ofiarą omyłki, ale byliby na miejscu. Bibrowski: proszę pana