Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podbiegiem do suczki, jak do ratunku w nieokreślonem niebezpieczeństwie. Rozpoczęła się zabawa bez żadnych wstępów, Stanąłem na czworakach; oparła przednie łapki na mojej głowie i warcząc delikatnie, szarpała mi włosy zębami. Omal że sam jej nie gryzłem, tak mnie ożywiła. Potem rozpłaszczyła się na moich kolanach, i już w spokoju posuwaliśmy się w sennej ciszy po przekrwawionym od słońca szlaku. Było ciepło, do wody przylepiały się plamy zmierzchu, i morze pokwitło światłami sąsiednich okrętów.


24 lipca

Rano zaprosił mnie do swej kabiny na górze, telegrafista. Wypiliśmy po kubku ciepłej malagi. Pokazał mi aparaty, wytłumaczył jak i co. We wszystko co mówił wierzyłem, choć nie mogłem sprawdzić. U tego nieszczęśliwego człowieka wisi nad łóżkiem fotografja ładnej dziewczyny. Powiada, że to jego narzeczona i nie wie co o tem myślę. Ma tutaj także trochę sztucznych kwiatów, dwa nieładne dywaniki i gipsową figurkę Herkulesa