Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łosnego śpiewu matki, rozmyślał rzewnie nad tym, dlaczego mu nie jest tak, jak innym chłopcom.
Wprawdzie matka Hieronimka powiedziała, wychodząc w południe: Przyjdź byczku do nas wieczorem, to dostaniesz kiełbasy z pisankami, i to nie dlatego, że Go przymknęli w ciemnym grobie, ale dlatego, że kiełbasa i różne frykasy, to dobra rzecz, zwłaszcza, jeżeli człowiek przez cały rok wypościł się porządnie, przyjdź picusiu, i tak nie urządzacie kolacji“. Ale Wercman zabronił: „Co, do tragarzów, do posługaczki będziesz szedł na kolację? — Nie, posiedź w domu, ucz się“. I Kamil siedział w domu, nie uczył się, ale cierpiał. Oparł czoło o kolana i płakał sobie cichutko.
Wiosna przeobraziła się nagle w lato. Przy końcu maja trafiały się upalne dni. Miasto wyglądało radośnie, kręcili się w nim ludzie upojeni wolnością. Nie odczuwał jej Kamil. Wieczorami wsłuchiwał się w przytłumiony szum ulicy, i jak więzione zwierzątko, siedział nieruchomo w oknie, wpatrzony w mrok. W pokoju matki cykał budzik, matka kasłała albo poprawiała się w łóżku, czasem zabulgotało w zlewie: to były jedyne odgłosy mieszkania. Na podwórku szczeknął pies albo zadudniły kroki na asfalcie. Czasem Hieronimek zawołał z dołu na Kamila i wtedy Kamil wychylał głowę przez lufcik żeby powiedzieć: „Zjeżdżaj precz, nie wydzieraj się po nocy, matka moja jest przecież chora.“ I Hieronimek odbiegał beztrosko, przeskakując z nogi na nogę; z radosnym pohukiwaniem. O tej porze Hieronimek nie mógł już odwiedzić Kamila; ósma wieczór, za późno. Kiedyś, właśnie w taki wieczór, matka zapytała go, czy ją kocha. Odpowiedział: „Acha“, i zain-