Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich brak. Wybór był bez dozoru. Po „Lalce“ Prusa, biedził się długo. O co chodziło Wokulskiemu? Dostojewski śmieszył go hulankami Karamazowa, lub nędzą Raskolnikowa. Do „Serca“ — Amicisa czuł wstręt za opisywanie tajemnic chłopców. Czytał chaotycznie, co mu wpadło pod rękę. Kiedyś Wercman i matka zabrali go do kina. Ponieważ dzieci nie wpuszczano na ten obraz, Kamil dzięki znajomości Wercmana z właścicielem, dostał miejsce w przepierzeniu orkiestry. Przed oczami chłopca przesuwały się olbrzymie, rozpłaszczane postacie. Węgrzyn całował Bruczównę, która była kochanką oficera carskiego. Obok grali muzycy i było bardzo gorąco. W tyle terkotał aparat. Bruczówna miała wielkie, czarne oczy i Kamil długo myślał o niej. Sam nie wiedział o co mu chodziło, ale przedstawiał sobie Bruczównę w różnych okolicznościach. Czasem nawet całował ją; działo się to wieczorami, kiedy naprzeciwko ćwiczono palcówki, a także i we snach. Później miejsce Bruczówny zajęła jakaś Amerykanka, blondynka.
Jeśli Wercman nic nie mógł wskórać, Kamil musiał czekać w poczekalni, dopóki obraz się nie skończy. Wówczas dręczył go żal i smutek, a dźwięki muzyki potęgowały to. Raz nawet rozpłakał się i jakiś pan poczęstował go cukierkami. Cukierka nie przyjął, płakać przestał, ale czuł się bardzo upokorzony. Wieczorami Kamil bał się sam siedzieć w domu i dlatego musiał czekać. Na Marszałkowskiej było kino „Stella“ i jeśli się los uśmiechnął, Kamil chodził tam czasem na fantastyczne wizje. Były to wielkie dni. Jeśli Kamilowi Wercman obiecał pieniądze na niedzielę, z Kamila wy-