Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że syn tych Piszczków, u których mieszkał, dorosły już student, zaproponował mu parę godzin lekcji codziennie, wieczorem. To jest skaut, bardzo porządny człowiek, który lubi Kamila i chce go trochę poduczyć, żeby Kamil nie zapomniał tego co umie. Pani Gorlicka zgodziła się na to chętnie. Myśl, że mało się zajmuje wychowaniem Kamila, dokuczała jej od dość dawna i teraz ten ciężar brał na siebie ktoś inny. Spostrzegła przy tym, że od dnia, kiedy Andrzej zajął jej serce, Kamil począł ją mniej zajmować i troskę o jego wychowanie odkładała na czas połączenia się z Andrzejem. Teraz Kamil miał wieczory wolne, często wracał do domu około dziesiątej. Kupił sobie parę zeszytów, książkę arytmetyczną oraz historię Polski, przy czym ta fikcja sprawiła, że począł się uczyć naprawdę. I tak mijały te dziwne dni zakłamanego życia. Okradanie surowej i wyniosłej pani Gorlickiej sprawiało mu niesłychaną satysfakcję. Nie mogąc wydać wszystkich pieniędzy odkładał je. W schowku pod rurą w klozecie miał ukrytych około trzystu koron. Suma ta przejmowała go chwilami lękiem. Ograniczył swój kontakt z torbą pani Gorlickiej; brał raz na tydzień jakieś dwadzieścia koron, żył przeważnie z kapitału. Kilkoma koronami, które kradł od czasu do czasu Antek dzielił się sumiennie, przy czym mniej go maltretował. Kładąc się później spać, zmęczony rozrywkami, zwalniał go od nocnych odwiedzin. Z ojcem widział się raz jeszcze w więzieniu. Dalekie i obojętne mu było, co mówił tęgi pan w mycce. Słuchał nieuważnie, myślami pogrążony w nowych koncepcjach rozrywkowych. Żył chwilą, obojętny dla spraw, które nie tyczyły jego na-