Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go... tam, gdzie... gdzie ludzie śmieją się... gdzie czysto ubrani... Nie wiedział właściwie jak ten świat ma wyglądać, ale czuł, że musi być zupełnie inny, a przede wszystkim lepszy. Pełen oczekiwania i poczucia tymczasowości pobytu u Piszczków nie wtrącał się do tego życia, nie brał w nim udziału i każde odezwanie się uważał za niezręczne. Był nieśmiały, pełen marzeń o przyszłości. Powolutku począł wychodzić sam na miasto, coraz śmielej zapuszczał się w dalsze dzielnice, staroświecki nastrój miasta przejmował go uczuciem smutku i powagi, przypominał sobie legendy o Kraku i o Wandzie, o smoku podwawelskim, mroczny urok wieków przytłaczał go, dusznym lękiem przejmowało go to miasto. Któregoś dnia Piszczek posłał Maciejka po jakieś zakupy, Kamil wyszedł z nim, Maciejek zaprowadził go na pobliski targ koński, stanęli na placu pełnym ludzi i koni, ponurzy mężczyzni zaglądali koniom w zęby, podnosili im nogi, pachniało sianem i nawozem, wiatr unosił tumany piasku i źdźbła słomy. Ten ruchliwy widok obudził w Kamilu tęsknotę do chłopięcej swobody, do zabaw i towarzystwa, sprawił, że dalszy pobyt u Piszczków wydał się Kamilowi pełnym udręki więzieniem. Później Maciejek pokazał mu kościół Mariacki, powiedział że dwie wieże budowali dwaj bracia, jeden zabił drugiego, i dlatego jedna wieża jest niższa... ten zabity nie mógł jej skończyć... I Maciejek zaprowadził Kamila do Sukiennic, gdzie wisiał żelazny nóż, którym brat zabił brata. Targ koński i opowieść o bratobójcy, a zwłaszcza ten niekształtny nóż, były największymi przeżyciami w ciągu pierwszego tygodnia pobytu u Piszczków. Te błahe