Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w bramie, po lewej stronie od wejścia. Obok drzwi przytwierdzona była tabliczka z napisem: Ksawery Piszczek — pracownia obuwia i reperacje. Brama miała drewnianą, uginającą się pod stopami podłogę. Dalej było podwórko okolone drewnianym płotem, o gliniastym i nierównym gruncie, porosłe kilku, nagiemi o tej porze, krzakami bzu. Spod okien mieszkania Piszczka biegł wyłożony kamieniami, bielonymi wapnem, rynsztok i ginął pod parkanem. Prowincjonalna i zniechlujona miastem chandra tłukła się tutaj, zaglądała mieszkańcom w okna, ćmiła ich sennością. Mimo późnej jesieni, koty łkały po nocach.
Obaj panowie oddali Kamila pod opiekę majstrowej i nagleni ważnymi interesami wyszli zaraz na miasto z zapowiedzią, że powrócą wieczorem. Chłopiec przysiadł w ciemnym kącie, na twardej kozetce i nieco zdezorientowany, nieskory do konwersacji, rozglądał się w dziedzinie nowego życia. Przede wszystkim dominowały w niej zapachy. Skóra i klajster z warsztatu kapusta z kuchni; dwie te fale ścierały się pośrodku pokoju i tworzyły woń tęgą, zdającą się nadawać do ujęcia w garść. Mała, naftowa lampa świeciła się samotnie na warsztacie, obejmowała twarze mężczyzny i młokosa, kładła ich cienie na ścianie, posyłała promienie w głąb mieszkania, ale one ginęły w połowie drogi i wszystko poza warsztatem trwało w ciepłym półmroku. Czeladnik miał twarz miękką i o wyrazie zupełnej obojętności wobec tego co robił. Był bez marynarki i jego koszula bez kołnierzyka, odsłaniająca mocną szyję z solidną grdyką, marszczyła się w opanowanych ruchach. Terminator mógł mieć lat piętna-