Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siały wędliny, głównie kiełbasy. Oprócz wędlin, kilkunastu butelek z trunkami, trzech stolików z krzesłami, słabo produkującej żółtą posokę światła lampki naftowej, szynkwasu i chudego, smutnego Don Kichota. w watowanej kamizelce, który czytał za szynkwasem gazetę, nic zastanawiającego nie znajdowało się w tej smrodliwej norze. Knajpiarz podkręcił knot w lampce, wysłuchał zamówienia Andrzeja, krzątał się. Wuj Leon położył skrzypce na ławce, począł gwizdać jakiegoś marsza, podszedł do niego Kamil i zaczęli coś szeptać, zaśmiewać się po cichu. Knajpiarz postawił na stole butelkę z wódką i małe szklaneczki oraz talerz z pokrajaną kiełbasą i boczkiem, skropionym obficie octem. Przyniósł także kilka kromek razowego chleba. Chciał się oddalić, ale Andrzej go zatrzymał.
— Panie, mam pociąg z Mińska o dziesiątej z minutami... na ósmą musi mi pan wystarać się o furmankę, niech podjedzie po nas tutaj, zgoda?
Knajpiarz odpowiedział, że pośle dziewczynę do znajomego, który ma konie, i odszedł. Andrzej usiadł przy stole, rozpiął palto, nalał wódki do dwu szklaneczek, do trzeciej także wlał trochę, podsunął ją Kamilowi ze słowami:
— Napij się trochę po tym wszystkim, na rozgrzewkę.
Kamil wypił, niechętnie.. chwilę stał z otwartymi ustami, nie mogą złapać tchu. Zjadł trochę kiełbasy z chlebem i zrobiło mu się raźnie i ciepło. Wuj Leon zamaszyście wychylił swoją porcję, chuchnął i powiedział biorąc zakąskę: „Mocna... aż mi oko zbielało“. Natomiast Andrzej wypił wolno i ze smakiem, po czym