Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta Hanka — Bóg wie co potrafiłaby uwieść. — Rtęć — dziewczyna!
Sojusz patrzy na Hankę z zachwytem — zupełnie hiszpanka, gdyby nie pewne drobne szczegóły: — przedewszystkiem panna Hanka jest blondynką i rzęsy jej są również jasne. Jej twarz nie jest twarzą palącej córy Andaluzji, a nozdrza kopytkowego nosa, nie drgają zmysłowo. Może w jej figurce możnaby coś takiego odnaleźć, lecz — to — nie. Czy widział kto, aby południowe dziecko miało podobnie nieforemne nogi, obute w dodatku w lakiery z niklowemi klamrami. Ale wnętrze tej dziewczyny było pełne żaru. Jak bąk kręciła się po salonie w różne strony. — Zaczepiała mężczyzn i obrażała kobiety. — O! — to żarty oczywiście. — Lecz w pewnej chwili uchwyciła lekko swą pulchną rączką ucho pana radcy i, wywołała tym, w gruncie rzeczy niewinnym żartem, gorące westchnienie i rumieniec na licach panny Ilonki. — Lecz po chwili wszystko się uspokoiło i panna Hanka zaproponowała, aby coś zagrać. — Wówczas pani Lammemi z głową wzniesioną do góry, acz z oczyma skromnie nakrytemi powiekami, skierowała się w stronę pianina. Już podniosła dłoń aby uderzyć w klawisze, gdy hipnotyzer Rozmach wrzasnął:
— Cóż to za granie teraz — jeść mi się chce, jak piorun jasny! — Lucylko! — zakrzątnij się koło stołu! — z graniem tam — grrrom!
— A potem zagramy wszyscy w Mefistofelesa, powiedziała Henia i wypluła resztki paznokci.