Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co z pana za figlarz, ja się nie chcę otruć, chciałam pana przestraszyć.
Panna Henia gryzła paznokcie i Sojusz wstał aby się napić wody. Nie zdążył dopić szklanki, gdy rozległy się dwa ostre dzwonki. Pani Lammemi wyszła znowuż do przedpokoju, a Michał począł nerwowo spoglądać w stronę drzwi. Dobiegały głosy:
— Kochana, tak dawno!
— Co za śliczny kapelusik.
— Chcesz to ci dam adres!
Na progu stanęło uosobienie finezji, które najbardziej niedbale przywitało się z Michałem. Panna Hanka, ona to — kobieta­‑demon, o ruchach rasowej, zmysłowo­‑namiętnej kotki i południowym żarem w oczach.
Momentalnie zawojowała towarzystwo, — ta dogaressa. Spacerowała pośrodku salonu, z lewą ręką opartą na biodrze, z prawą wzniesioną do góry z papierosem w palcach. Tańczyła chodząc. — Na ramionach miała szal czerwony w czarne grochy, o tym szalu zaczęła mówić:
— Proszę sobie wyobrazić, że Jontyz chodził w tym szalu przez dwie godziny, po moim pokoju. — Jego ostatnie karykatury dyplomatyczne wzbudziły zachwyt ogólny. — Gdy się ze mną wita — całuje mą rękę i czule patrzy w oczy, ten tak wielki artysta.
Mężczyźni kiwają głowami; — rzeczywiście —