bawny jak u tak chudego człowieka — brzuszek. Mówił po wiecowemu, „dokumentnie perswadując“. Grzeszczeszyn z gębą pełną kapusty, wpluł mi do ucha razem z jadłem informacje, że to jest kierownik okręgu „Junaka“ — Janicki. Spod ściany spoglądał na mnie opasły, czerwony na gębie syn Smyków, rzeźnik, jak mi wyjaśnił łakomy Grzeszczeszyn. Całe to zebranie nosiło charakter wymiany myśli z nami, lekko konspiracyjnego spotkania. Odsunęliśmy puste talerze, zapaliliśmy popijając kawę, wsłuchani w gawędy. Z wesołych rozmów począł się wyłaniać poważny temat tyczący księdza Kiełty. Janicki mówił:
— A co to mi za świętobliwy duchowny, który niczem żandanrm jaki jeździ na koniu od kościoła do kościoła, od kaplicy do kaplicy, i odprawia te msze na patatajkę, po dziesięć na niedzielę, rewolwer nosi pod kiecką, gdzie może podburzy, ludzi traktuje jak stado baranów, też djabeł wie skąd takiego władcę nam naniesło! I to opłacaj mu się jak jakiemu dziedzicowi, bo inaczej piekłem grozi jak za jakich średniowiecznych czasów. Kiedyś tu się spotkali z Kubistym w stowarzyszeniu. Kiełta patrzy na ścianę gdzie wisi portret Prezydenta i, dalejgo — powiada — zdjąć ten portret, tu te rządy nas nie dochodzą, tu Brazylja, a nie Polska! Tak Kubisty już się do bicia zabierał, tylko Kiełtę baby kieckami zasłoniły, boby go tam, tego całego duchownego, Kubisty obił jak się patrzy. Żeby to siedział na plebanji, co tam babom potrzeba z kazalnicy w niedzielę powiedział, nabożeństwa odprawiał, a nie wtrącał się w sprawy społeczne, nie jątrzył ludzi! Junacy — powiada — to sami masoni, w Boga nie wierzą i pod przykrywką sportu komunizm odprawiają. A przecież sami wiecie, co ten Junak znaczy dla naszej młodzieży! Młodzież naszego wychodźtwa organizuje się, uczy się obok tężyzny fizycznej myśleć po polsku, nie zatraca kontaktu z macierzą. I oto tego się te klechy tutaj dociepią, że chłop polski przyjdzie po rozum do głowy i wygna tych darmozjadów na zbity łeb…
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/117
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.