świadectwem urodzenia, w którem czytamy stale powtarzające się zwroty: z prawego łoża, z rodziców wolnych i uczciwych oraz niemieckiej narodowości.
Po 3-letniej nauce, wyzwolony na czeladnika, chłopak puszczał się w świat daleki, często z pałaszem u boku, pracując i żebrząc w razie potrzeby u majstrów swego zawodu, zostając tam, gdzie miał największe widoki na przyszłość.
Kompetencje sądu cechowego były wcale wysokie. Wyrokował na grzywnę do 100 zł. czyli 1 500 zł. dzisiejszej monety oraz na wykluczenie z cechu równoznaczne z pozbawieniem pracy wzgl. z utratą praw obywatelskich. Z grzywny połowa szła do kasy starosty, ćwierć do kamelaryjnej, a reszta do cechowej. [1]
Kto miał widoki przejąć po starym majstrze, nie mającym syna, gotowy warsztat pracy jako zięć lub ojczym młodych sierot, zostawał w nim. Gorzej było, jeżeli nie chciał lub nie mógł się żenić. W tym razie zwyczajem ówczesnym musiał się wkupić. Wysokość wkupu była rozmaita, największa w wieku 18-tym. Wynosiła ona n. p. w cechu rzeźnickim, w owym czasie 100 guldenów, sumę na owe czasy dość znaczną, którą nie każdy mógł złożyć. Początkowo wymagano od kandydata, by przez jeden rok pracował za darmo u majstra, po którym chciał objąć warsztat i w tym czasie wykazał swe zdolności zawodowe, a biorąc udział w bractwie cechowem wykazał się z żywota poczciwego. W wieku 18-tym cech rezygnował zwykle z jednorocznej pracy, a jako odszkodowanie przyjmował od świeżego majstra kwotę pieniężną zwaną Frischgeld. [2] Kwotę tę z reguły odbierał ustępujący właściciej ławy. Zwyczaj wędrowania utrzymał się najdłużej z wszystkich zwyczajów dawnych cechów, niemal do końca 19 wieku.
Przy każdym cechu istniała kasa cechowa, do której wpływały wpisowe od chłopaków, czeladników i majstrów, a zarządzał nią zarząd. Z funduszów gromadzących się powoli wypłacano zapomogi wędrującym czeladnikom oraz chorym i podupadłym majstrom. Często udzielano także pożyczek członkom cechu, znajdującym się w potrzebie. [3] Była to średniowieczna kasa pożyczkowa. Rokrocznie na walnem zebraniu cechu wypłacała kasa pewną kwotę na pokrycie kosztów wspólnej biesiady.
Majster nabywał prawo wykonywania zawodu tylko dla siebie. Z śmiercią jego gasło i prawo jego do wykonywania zawodu. W razie wątpliwości zasięgano rady sąsiednich miast jak Malborga, Gniewu i Gdańska. Wdowa mogła po śmierci