Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na niejakiś czas nawet z powiatu. Wieści bowiem o arteryi naftowéj okazały się mylne!...
I wiele podobnych losów przechodziła biedna Marya. Była podobną do papierów giełdowych, które w miarę kierunku wiatru politycznego spadały lub szły do góry. Jedni nie patrząc na kurs zbliżali się do niéj skromnie i nieśmiało; inni oszukani „pocztą tatarską” porzucali zielone stoliki, balet i bulwary paryzkie, aby to złote runo uchwycić.
Rozczarowania następowały po rozczarowaniach. Poznawała ludzi zblizka i uczyła się cenić ich według prawdziwéj miary. Doświadczenia te jednak kosztowały wiele. Opłacała je łzami i boleścią serca, ale zato szlachetniała jéj dusza i wznosiła się coraz więcéj.
Jeden osobliwie epizod był dla niéj bardzo pamiętny.
Rozeszły się wieści, że wszystkie studnie pana Michała od razu napełniły się naftą. W jednéj nawet miał utonąć robotnik, który nie zdołał prędko umknąć.
O tym wypadku doniosły nawet krajowe dzienniki.
Natychmiast zjawił się w dworku przedmiejskim jakiś nieznany hrabia z Ukrainy czy Wołynia. Mimo wątpliwéj swojéj legitymacyi był we dworku dobrze przyjęty. Utorował mu do tego drogę strzelec z pióropuszem i pewien blask zamożności, który na horyzoncie małego miasteczka nie mógł być niewidzialny.
Marya nie byłaby kobietą, gdyby takiego konkurenta choć na chwilę przy sobie nie zatrzymała. Jest to pokusa nie do zwalczenia.