Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obejrzawszy się w koło jak człowiek, który wielką tajemnicę ma na sercu, zaczął Serdak:
— Już to od roku dzieją się u mego sasiada dziwne rzeczy, którychby nikt nie chciał wierzyć.
Piróg przysunął się do szewca.
— Zaraz jak tylko śnieg stajał — ciągnął daléj szewc — wybrał się Radysz w drogę i aż dwa tygodnie bawił. Potém powrócił i nic nikomu ani słówkiem o téj podróży nie wspomniał.
— Ale wy przecież wiecie — przerwał bednarz.
— Gdzie tam, jak w rogu nic nie wiem! — odparł szewc popijając ze szklanicy.
Piróg skrzywił się na takie opowiadanie szewca, a widząc, że przyjaciel jego znowu wargami ruszać zaczyna, słuchał go daléj z wyrazem największéj ciekawości.
— Razu jednego — ciągnął daléj szewc — w niedzielę po nieszporach poszedłem sobie ponad wodę, aż wtém coś koło mnie mignęło i chyłkiem prosto do Radysza pobiegło.
— I cóż to było? — zapytał w pocie czoła bednarz.
— Był to wieprz tłusty z czarnym płatkiem na grzbiecie, tak... dwuroczniak — odparł szewc popijając ze szklanki. W prawdzie wieprz ten nie należy do rzeczy, ale zwróciwszy moją uwagę...
— I cóż daléj? — zagadnął zniecierpliwiony bednarz.
— Bo to widzicie, kumie, przy tłustym wieprzku przypomniałem sobie, że mielnik Stefko obiecał mi zemleć ziarno do karmienia prosięcia, które na św. Judę kupiłem. Otóż przypomniawszy sobie to wszystko puści-