Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I jak to zwykle w podróży górskiéj bywa, osobliwie w budzie górala, w któréj podróżni bardzo prędko do siebie się zbliżają — uprzejmy towarzysz zbliżył się w kilku pierwszych godzinach świeżéj znajomości do swoich towarzyszek daleko więcéj aniżeli inni w kilku tygodniach lub miesiącach to uczynić mogą. Rozmawiano bardzo wiele, opowiadano sobie różne przygody życia, a gdy pod wieczór do gościnnéj zajechano karczmy, gdzie trzeba było nocleg odbyć, zdawało się pannie Euzebii, że J. Pan Trzaska jest dawnym jéj przyjacielem, którego nagle w górach sądeckich odszukała! Pani zaś Scholastyce zdawało się, że J. Pan Juljan klejnotu Trzaska jest bardzo przyzwoity człowiek, a byłby jeszcze przyzwoitszym, gdyby wiedziała jakie ma dobra lub kapitały.
Kordyalny jednak podróżnych stosunek nie ucierpiał nic na téj niewiadomości. Osobliwie Euzebia na to wcale nie zważała. Rozmawiała z panem Juljanem z wielkiém zamiłowaniem, podziwiała jego rozległą naukę i dziwną delikatność, z jaką dotykał w rozmowie różnych rzeczy, które jéj jeszcze mogły być nieznane.
I tak chyżo i szybko rozwinęła się w dwóch sercach na raz żywa sympatya, czyli raczéj zbudziła się, jak się budzi różowa jutrzenka, gdy słońce ma wejść na niebie. O słońcu wprawdzie jeszcze nie było mowy, ale była mowa o herbacie, którą trzeba było na wieczór przygotować. Herbata w karczmie polskiéj i do tego herbata dla Warszawianek, jak mniemał uprzejmy towarzysz podróży, była istotnie zadaniem niepowszedniém.
Uprzéjmy towarzysz wszystko jednak zwyciężył. — Wynalazł samowar, zdobył węgle, sam przyniósł wody