Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
5
Nieboszczyk w kłopotach.

Otóż wtedy, gdy tak wszyscy, nie wiedzieć dla czego, hulali i cieszyli się, przyjechał gdzieś z nad kresów do stolicy młody człowiek, fortuny jak było widać niepośledniej. Zwał się Tymoteusz Brochwicz a przez matkę spokrewniony był z rodami senatorów.
Była to dzika, stepowa natura. W czasie napadów tatarskich byłby może został hetmanem kozaków i niemało nabiłby wroga Rzeczypospolitej, ale spóźniwszy się z urodzeniem, dobił się tylko rangi herszta hulaków warszawskich.
Hulał też jak dziki tabun a za step służyły mu nietylko salony możnych, ale także i niskie izdebki Starego Miasta, gdzie rad ze swoją bandą się popisywał. Zaraz bowiem na wstępie otoczyła go zgraja próżniaczej młodzieży, a między nią byli i tacy, którzy nie mając grosza w kabzie, czepiają się zazwyczaj bogatszych. Ci to najbardziej podżegali go do różnych awantur, z których oczywiście sami korzystali. Wymyślali różne dowcipne przygody i wyprawy przygotowywali. Brochwicz rozrzucał pieniądze pełną garścią, a wszyscy bawili się wyśmienicie.
Po roku znano JPana Tymoteusza Brochwicza we wszystkich salonach stolicy, znano go też i w zaułkach Starego Miasta. W salonach był bohaterem wyższego kroju, uwodził