Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głowy — widzi mary piekielne Liść zżółkły upadł — negocjant skoczył i dalej ucieka! Oglądnął się po za siebie, a tam z olbrzymiego komina bucha para, a w białych olbrzymich kłębach unosi się ku niebu tułów bez głowy!... Negocjant uciekł, aby to wszystko jak najprędzej za sobą zostawić!
Wyszedł na drogę. Droga ładna, równa, wysadzona topolami. Negocjant idzie tą drogą i macha rękami, bo coś za nim goni. Wiatr zimny, jesienny, a jego krew pali się w żyłach. Tam daleko widzi dworek jasno oświecony. Tam go coś ciągnie — tam spocznie i wolen będzie od mar. Zbliża się, patrzy przez okno... a tam... leży Dębicz na katafalku!... Koło niego palą się świece... a tam z daleka od jeziora brzmią jakieś dziwne, stłumione głosy.... Krzyknął i upadł na ziemię.
Z dworku wybiegli major, Jerzy, ksiądz Maciej i Zuzanna. Poznali negocjanta. Jerzy uratował mu życie — ale rozumu już mu nie uratował. Negocjant obłąkanem okiem patrzył przed siebie.
Wkrótce przybyli Otton i Walter. Opowiedzieli całe zdarzenie. Link przypatrując się maszynie, nieostrożnie zbliżył się do koła i głowę stracił. Na ten widok okropny stracił zmysły biedny negocjant.

Górnicki wrócił z nocnej wycieczki, którą był w gorączce uczynił z tęsknoty za swoim domkiem rodzinnym, ale nic z tej wycieczki nie pamiętał. Mówił tylko, że miał sen okropny.



W kilka dni po tych smutnych wydarzeniach, zgromadzili się osieroceni «spiritualiści» wieczorem w pokoju majora. Ksiądz Maciej czytał coś z księgi Joba i stosowne do tego czynił objaśnienia. Major uśmiechał się do swoich myśli; zdawało się, że wcale nie uważa na to, co się czyta. Zuzanna, czarno ubrana, siedziała ze złożonemi do modlitwy rękoma. Jerzy stał w najciemniejszym kącie pokoju i był mocno zamyślony.
Wreszcie skończył ksiądz Maciej czytanie, a rozmowa przeszła na ostatnie wypadki. Mówiono o kościółku bożogrobców, który od zatraty uratowano. Uczyniono bowiem składkę, kilku obywateli i kilku mieszczan z Dąbczyna zajęli się tą sprawą i uzyskano od władzy pozwolenie restauracji. Dopiero wtedy odstąpił lud i rozszedł się spokojnie.
Ksiądz Maciej mówił wiele, jaką potęgą jest wiara u ludu. Jerzy z wielką uwagą mu się przysłuchiwał. Jakieś, piękne, błogie uczucie rozjaśniło mu twarz.