tyckich. Jego religja mówi mu, że ziemia jest to tylko szpital dla pielgrzymów, w którym wolno mu było jęczyć i skonać. Rozum, ów budowniczy świata i narodów, jest tam wyklęty! Nam przypada misja rozorać ten odłóg ludzkości, zasadzić go nowemi latoroślami i przyłączyć do winnicy Pańskiej!
Na ten toast, prawie z ogólnym zapałem przyjęty, nie zgodził się jednak emerytowany filozof i zaproponował, aby go wziąść nieco pod rozwagę. Kie zgadzał on się w tem, aby szlachta polska z całą swoją religja, przesądem i fanatyzmem konserwowania tego, co sama sobie przez długie wieki uciułała, aby ta szlachta polska była tak kruchą i słabą przeszkodą dla postępu nowej cywilizacyi. Przeciwnie, twierdził on, że jeżeli szlachta jest pertyfikacją, to pokłady takie najtrudniejsze są do przejścia. Ale właśnie tu się okazuje potęga absolutnej idei w najpiękniejszej glorji! Nie koloniści, nie firmy bankierskie, nie racjonalizm ewangielicki, zwalą ową skamieniałą potęgę, opartą na fanatyzmie i przesądach, ale zwali ją i skruszy absolutna idea narodu, która silniejsza jest od idei narodu polskiego. Jest to zwykłe prawo mocniejszego, któremu w naturze wszystko podlega. A najmocniejszą od wszystkich jest idea! Ona to wywłaszcza właścicieli polskich, ona sprawia subhastacje i zabory — ona podbija.
I skończywszy na tem swoje uwagi, zaproponował zmianę powyższego toastu w ten sposób:
— Niech żyje idea, wielka, absolutna idea, która w dziejach ludzkości jest owem ziarnem gorczycznem, co góry przenosi! Idea wyrosła z dziejów i rozumów naszych, jest tak silna, że się jej nic oprzeć nie zdoła. Ona jest ów słup ognisty, idący zawsze przed arką narodu, a jej prąd jest na wschód!
Temu toastowi sprzeciwił się drugi emeryt, ów potajemny przyjaciel Rotteka. Zażywszy tabaki i uśmiechnąwszy się dobrodusznie, uczynił tę uwagę, że w taką wszechmocność absolutnej idei nigdy nie wierzy. Jako były profesor historji powszechnej, cytował z niej różne przykłady. Najbliższy zaś przykład był ten, że jeźli idea germańskiego narodu jest wszechmocna i niezwyciężona, dla czego idąc na wschód zwycięzko, przegrała sprawę zaplecyma, w własnym domu swoim? Dla czegóż dała się pobić przez ideę francuzką i zostawiła jej Alzację? Czyż to dobry wódz, który idąc w kraj nieprzyjacielski, zostawia swój własny na pastwę drugiemu nieprzyjacielowi?...
Stary emeryt, jako były profesor dziejów powszechnych, nie miał do żadnego narodu specjalnej predylekcji, a więc żadnego toastu nie wzniósł.
Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/179
Wygląd
Ta strona została przepisana.