Przejdź do zawartości

Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczasyc stał blady i zimny jak posąg... Wkoło niego odbywała się licytacya... Szambelanowa z najwyższą pogardą patrzała na niego... Nawet żydzi potrącali go...
Terenia zapłakane oczy odwróciła teraz od niego... Jedna miednica mogła zaspokoić nielitościwego lichwiarza... On patrzał na jéj łzy i rozpacz i stał zimny, jak bryła kamienia...
Jakże brzydką wydała jéj się teraz ta twarz blada, bez życia, zużyta i zniszczona!...