Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jéj darował — ubóstwo! Ale podczaszyc nie mógł zrozumieć tego wzroku, bo historya ze sprzedażą obrazka na jutrzejszy kawałek chleba wydała mu się dziwnym dysakordem po harmonijnéj grze na cytrze i tych zamienionych spojrzeniach przy téj grze...
Dalsza rozmowa już nie szła. Machinalnie wziął podczaszyc obrazek do ręki, a przyobiecując jutro szukać na niego kupca, skłonił się i wyszedł.
Przez cały wieczór uśmiechała się babunia do swoich myśli, a Terenia skrycie płakała.