Przejdź do zawartości

Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nikt nie mógł pojąć ani zrozumieć co to znaczy. Wszyscy zdumieni spojrzeli po sobie.
Nawet Podkomorzyc stał niejakiś czas nieco zdziwiony.
— Podaj mi pan rękę, rzekła do niego drżącym głosem, i odprowadź mnie do fotelu... jakie tu nieznośne gorąco!...
Podkomorzyc podał jéj szybko rękę i zwrócił się do najbliższego fotelu. Dama jednak ominęła ten fotel, a ciągnąć podkomorzyca za sobą, skierowała swe kroki do małéj kanapki, umieszczonéj na boku we framudze okna.