Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podkomorzyc myślał właśnie o proteście, ale szambelanowa wsunęła mu swoją rękę między żebra i rzekła:
— Idź Tereniu sama, podkomorzyc będzie mnie prowadzić! On zawsze ma więcéj siły od ciebie.
Nie pozostało więc nic innego podkomorzycowi, jak tylko z rezygnacyą przyjąć wyrok okrutny, jaki go spotkał za zbyteczną ciekawość wywiedzenia się o milionie! Była to zasłużona kara pokusy, jakiéj przed chwilą uległ.
Jednéj rzeczy tylko gorąco teraz pragnął — to jest aby go nikt nie widział! Za to dałby nawet w téj chwili cały milion, gdyby go miał!...