Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słówek, a to rozdrobienie miało ten sam skutek, co stłuczenie dużego zwierciadła w drobne kawałki.
I cóż się stało? Oto w jednem dużem zwierciadle przeglądał się człowiek, niebo, łąki, góry i lasy, cała wspaniała natura — w potłuczonych kawałkach odbijały się tylko dziwne poczwary, wypotworzone postacie, połamane drzewa i popękane góry!... Kobietę rozebrano ze wszystkich wdzięków, każdemu z osobna nadano odrębne nazwisko i odrębne przeznaczenie!... W tem rozdrobnieniu zniknęła kobieta, pozostały tylko wyrafinowane, nizkie namiętności i fantazyjne mrzonki, któremi chciano zapełnić ulotnioną duszę i zastygłe serce...
To też poeci ówcześni nie nazywali miłości szczęściem, ale „rozkoszną męką“, bo męczono tylko biedne serce, a nie żywiono go wielkiem, wzniosłem uczuciem.
Zamyślił się więc pan Janusz nad ostatniemi słowami Atalii, bo to były słowa, na które nie odpowiedziało serce. Po odpowiedź potrzeba było sięgnąć do ówczesnego słownika urobionych frazesów, a przywłaszczenie sobie takowych kosztowało wiele pracy i trudu. Janusz zatem szukał w głowie stosownej odpowiedzi.
— Milczenie jest czasem także odpowiedzią — podjęła znowu rozmowę Atalia. — Więc pan się rzeczywiście kochasz? Tak, kochasz się pan... ale w czem?.. Pani Taida ma prześliczny profil, nigdy