Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zbrodnia, a być Judaszem Iskaryotą, to niewielka ponęta! Wszak i oni muszą kochać Ojczyznę, o której na Sejmach tyle prawią, tylko inaczej myślą od Pułasczyków Ci chcą szablą i wstępnym bojem wszystko zrobić, a tamci głową. To też Pułasczykom z rozkoszą kuję pałasze, a panom radzącym życzę z duszy i serca, aby coś mądrego uradzili!... Dlatego najmilszą dla mnie rozrywką jest, gdy zamknąwszy kuźnię, wyjdę wieczorem na ulice miasta i domy radzących panów zlustruję. Staję pod oknem, wyobrażam sobie, co tam między sobą w sprawach naszych mówią, a czasami proszę Boga, aby ich natchnął Duchem Świętym!...
— Ba! — odparł rzeźnik — nie miłać to rzecz, stać, jak żebrak, na ulicy!
— Cóż robić, panie Marcinie, jeżeli nas między siebie przyjąć nie chcą?... To też chodzę pod okna, jak żebrak, i już cieszy mnie to, jeżeli widzę, że nie śpią gnuśnie, tylko o czemś radzą!... I wierzaj mi, czasami nawet zdaje mi się, gdy tak pod oknami stoję, że należę do nich, że radzę razem z nimi, że ich słyszę... bo sercem mojem i myślą już dawno jestem między nimi, chociaż się szlachcicem nie urodziłem!
— Tam do kata! Gadacie rzeczy, aż mi głowa kołem chodzić zaczyna... Co to znaczy być blizko szabli! Mnie przy wołach i wieprzach podobne myśli nie przychodzą do głowy. Mam nóż tylko, ale czasem myślałem sobie... Ot, dajmy pokój temu! Po-