Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ty mogą być... jej ramiona! — zauważyła cicho Krystyna.
— Wiem, co chcesz powiedzieć — przerwała szybko starościna. — Sądzisz, że inne ponętniejsze kształty powinny być na pierwszym miejscu. Nie przeczę temu, do zalet kobiety należy niemniej piękna nóżka, małe uszko... Kobieta powinna wiedzieć, które z jej przymiotów są najniezawodniejsze i temi powinna szczęścia swego szukać na świecie... U ciebie są niemi — twoje ramiona! Książę jest znawcą, jego uwag nie można lekceważyć!
— Moje ramiona! — odrzekła Krystyna smutno. — Więc tylko moje ramiona mają mi zdobyć szczęście, o którem w bezsennych nocach tyle marzyłam?... Tylko te ramiona mają mi przychylić nieba, które mi stryjenka obiecujesz? Jakże biedną, jak ubogą jestem! Przewyższyć mnie w tem może pierwsza lepsza kobieta...
— Jesteś dziwną, moje dziecię — szybko przerwała starościna. — Wychowałaś się w górach, w zaściankach szlacheckich, śpiewając pieśni nabożne. W naszym świecie musisz to wszystko za sobą zostawić. Twoje urodzenie, twoja fortuna stawiają cię wysoko. Na tej wysokości musisz się utrzymać tem, co dzisiaj popłaca. Być może, że nasze prababki zdobywały sobie mężów kądzielą i zakonnym strojem — dzisiaj jest to broń bezskuteczna. Dzisiaj musi ko-