Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najprzód, niech mi stryjenka powie, czy Krystyna wczoraj z własnej woli została w domu?
Starościna patrzała chwilę na Janusza, jakby myśli jego odgadnąć chciała.
— Z własnej woli, albo nie z własnej — odpowiedziała powoli. — Należy się nad tem zastanowić, bo wiem do czego zmierzasz, a przynajmniej domyślam się. Widzisz, mości Januszu, w tem i dla mie jest zagadka. Najprzód ubrała się na wieczór tak dziwacznie, że nie mogłam jej wziąć z sobą. Kazałam jej zostać w domu, co ona z ochotą zaakceptowała. Zachodzi więc pytanie, czy ona naumyślnie tak się ubrała, abym jej z sobą wziąć nie mogła, czy też nie miała jakiej myśli ubocznej. W pierwszym razie — chciała w domu zostać, w drugim razie, została tylko dlatego, że ja jej kazałam. Wybierz więc z tego, co ci się zdaje prawdopodobnem.
— Na pierwsze przypuszczenie nie zgadzam się, bo to sprzeciwia się jej charakterowi. Krystyna podstępu nie używa, tylko prosto drogą zwykła chodzić. O to jej wcale posądzić nie mogę.
— Kochanie, ty kobiety nie znasz. W sprawach miłosnych, ukrytych schadzek, wszystko zrobi. Ale przedewszystkiem powiedz mi, o co ci chodzi. Dotąd nie wiem, po co wspomniałeś o tym rannym pułasczyku...
— Wczoraj, o późnej dobie, gdyśmy byli na pokojach wojewody, przybył tu jakiś człowiek tajemni-