Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE!

I tak powiadam — Mości Dobrodzieju!
Gore widocznie czapka na złodzieju!
A mówić Waści nie trzeba: kto złodziej?
Bowiem z tą wiedzą Polak już się rodzi,
I nie daremnie ojcowie śpiewali:
„Droga tabaka, tytoń“.... i tam dalej!

Więc też pocieszna trwoga tego łotra!
A musi szelma djablego mieć Piotra,
Skoro go sztuka kłamania zawodzi,
Boć przecie majstrem jest w łgarstwie ten złodziej,
Trzymany na to w „gadzinowym chlewie“,
By łapał wróble Europy na plewie.

Jeszcze nic! Jeszcze stare cuchną swędy!
Jeszcze nie pierzchły nieszczęsne obłędy,
I nikt nie może powiedzieć którędy
Wiatr ów powieje, co gdzieś w chmurach szumi?
Czy ludów wiosnę rozbudzi? czy stłumi?