Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Wiatr rozdmuchał w płomień jasny te, coś wzniecił, skry;
Tyś krew chłeptać nas przyuczył, daj nam teraz krwi,
Krwi! czy słyszysz biały Carze? Krwi! krwi ciepłej morze!“
— I podnoszą groźnie ręce uzbrojone w noże.

Głucho wsiąka w nocną ciszę śpiew złowrogi mar,
I z pościeli swej się zrywa Moskwy biały Car,
Oszalałym trwogą wzrokiem do koła spoziera,
Lodem ścina krew mu groza — lęk mu dech zapiera.

1880.