Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pobito znów Moskali. — A co dasz za hreczkę?
Dam za czelną sześć reńskich! Poczekam troszeczkę!
Niech wielmożny Pan sprzeda! mówią, że już pokój!
Słuchaj mnie ty gałganie, ty mi nie prorokój!
Bo ja się Bogu dzięki znam na polityce,
I dacie mi dwadzieścia reńskich za pszenicę,
I będą jeszcze długo ceny rosły co dnia,
Bo to nie furda panie, tylko kwestya wschodnia!

I ciągle tak szło, ciągle! Pszenica piętnaście,
Szesnaście, hreczka osiem, a żyto dwanaście,
Trzynaście, owies osiem, dziewięć, półdziesiąta,
Trzymam, kupiec się ciągle około mnie krząta,
Trzymam! — cena pszenicy, co godzinę wzrasta:
Siedmnaście, ośmnaście, już półdziewiętnasta,
Trzymam! — żona nasyła na mnie szwagra, teścia,
Trzymam! — aż gdy pszenica wyszła na dwadzieścia,
Wtedy szast prast Mosanie, sprzedałem od słowa,
— A Francuzi zdobyli wieżę Małakowa!

Owoż z tego wynika, Panie, najdowodniej,
Że możem tylko zyskać na tej kwestyi wschodniej,
Lecz trzeba się Mosanie znać na polityce,
I mieć głowę na karku, a w spichrzu pszenicę!

6. 5. 1877.


Wiersz ten pisanym był w celu ochłodzenia tych, którym w owym czasie brykał po głowie koń Wernyhory.