Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kto tę kwestyę wymyślił! Miał głowę nie lada!
Rozwiązać kwestyę wschodnią, to mospanie zdrada!
Dalibóg Mościdzieju zdrada narodowa!
Kryminał! — Niech na Pan Bóg od tego zachowa!

Mnie, panowie, spytajcie! nie chwaląc się wcale,
Ja znam tę kwestyę wschodnią; znam ją doskonale,
Bom przecie na niej zrobił majątku kawałek,
Podczas krymskiej kampanii. Zatem bez przechwałek
Mogę coś o tem mówić, jako doświadczony.
Otóż panie w kąt wszystkie dzienników androny:
Sympatye, niesympatye, przymierza — Bóg wie co?
— Tu panie cała mądrość: Trzymaj się z pszenicą!

Pamiętam, w krymskiej wojnie, miało się ku wiośnie,
Maszerują Moskale, a tu cena rośnie;
Moskale rejterują, zboże się podnosi,
Trzymam.... Kupiec przyjeżdża, kłania się i prosi:
Pszenica dziesięć reńskich, dwanaście, trzynaście,
Niech wielmożny pan sprzeda. — Nie sprzedam! —
Czternaście!
Nie sprzedam. Niech wielmożny Pan sprzeda choć żyto:
Dziesięć reńskich. — Nie sprzedam. — Moskali pobito.
Pobito? górą nasza! — Francuz zajął Kamiesz;
Mówią, że już po wojnie. Kłamiesz żydzie, kłamiesz!
Wojna trwać będzie dalej, ceny pójdą w górę!
Kupiec krzywi się, żegna, ledwie siadł na furę,
Wpada drugi: Nie sprzeda pan owsa lub hreczki?
A co słychać? Mówili, że u Czarnej Rzeczki,