Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   59   —

— Księżę! to co ksiądz teraz czyni, to zbrodnia! Zbrodnią jest w ten sposób przemawiać do ludu.
Proboszcz oniemiał na chwilę. W ten sposób nie odezwał się jeszcze do niego nikt! Słuchacze z wytężeniem czekali jego odpowiedzi.
— Zbrodnia?... Nie, panie Borzemski, to tylko historya, to tylko niezaprzeczony fakt tysiąc kroć notowany na kartach dziejów ludzkości.
Oto są, oto tu leżą ci potężni świadkowie niecnej roboty rzymskiej — mówił uderzając po rozłożonych na stole księgach. — Oto są ich własne kroniki “świętego officyum”, w których notowali nietylko sumę przez siebie pomordowanych ofiar, ale także za co je mordowano. Oto są dowody ich bezgranicznej nietylko złości, ale także głupoty, z której szydzi dziś cały cywilizowany świat. Toż kronikarze ci w bezgranicznej naiwności swej, tysiąc razy tu twierdzą, że mordują nie ludzi, ale dyabła, który się w nich zataił...
Obecni z zapartym oddechem czekali co powie dalej. Słychać było wyraźnie szelest przewracanych kartek grubej księgi, wycie jesiennego wiatru na dworze i głuchy trzask liści, którymi bił w okna budynku. Borzemski gryzł wargi do krwi, lecz także milczał.
— Na stronnicy 735 — odezwał się proboszcz — czytamy:
“...Marya de Zuraja zeznaje, że wyrządziła wiele złego osobom, które wymieniła, zadając im za pomocą uroku dolegliwe boleści i wprowadzając w długie choroby, że zadała śmierć jednemu czło-