Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   45   —

szał zwłaszcza na wsi, żeby chłop, albo i jakikolwiek pan, albo rzemieślnik, osiadł na karczmie... A żyd od czego? Otożmy dopiero w Ameryce pokazali, żeśmy nie gorsi.
— Nawet lepsi — wtrącił właściciel czerwonego nosa.
— Lepiej umiecie wódkę szachrować — uzupełnił wąsal.
— Whiskę, nie wódkę, poprawił któryś, a ten, z czerwonym nosem, skorzystał z okazyi i powiada:
— Sej Joe — postaw się honorowie i przekonaj niedowiarków, że u ciebie tylko sprawiedliwa whiska.
O rajt, — odpowiedział Joe, i ze spokojem, który go zawsze cechował, zaczął ustawiać cały rząd kieliszków na barze.
— Kto płaci — zapytała Mery.
— Ja częstuję...
— Głupi waryat — zawołała i jednym zamachem zgarnęła kieliszki na stronę. — Kiedyż nareszcie przestaniesz być takim głupim przeklętym Polakiem...
Smith spojrzał na rozgniewaną żonę, z ukosa, potem zerknął na śmiejących się górników, chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się widocznie, machnął jeno ręką i — zapalił fajkę.
Goście zaczęli się rozchodzić. Gdy pozostali nareszcie sami ze Stifem, Smith rzekł:
— Zdaje ci się, żeś ty mądra i chytra, a ty jesteś tylko głupia, głupsza niż najprostsza polska baba. Ja byłbym dał po kieliszku a oni byliby potem kazali dać jeszcze dziesięć razy.