Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —

— A no, tak panie! Węgla jest dużo, ceny nizkie, a zima idzie. Wybuchnie strajk, można za węgiel rachować, tyle ile zechcą... Co ich to obchodzi, że setki tysięcy ludzi skazują na straszną nędzę... Im trzeba teraz strajku koniecznie.
— I to ja miałem im w tem pomagać...
— A no, chwała Bogu, opatrzyliście się panie, to i dobrze, bo ja myślałem że...
— Zaprzedam się kapitalistom?...
— A no...
— Nigdy!
— Chwała Bogu! chwała Bogu, powtórzył Maciej i tak ciągnął dalej:
— Wiecie panie, jutro wieczorem meeting naszej unii. Stif ręczył Ajryszowi, że wszyscy majnerzy będą za strajkiem. Kompaniści już odrzucili ich żądanie dostarczania oleju i prochu na koszt kopalni. Kontrakt kończy się za tydzień, zatem — za tydzień strajk... Stif powiada, że majnerzy zgodzili się obiecać swoim pomocnikom podwyżkę od szychty, jeżeli będą głosować za strajkiem... Wszystko już ułożone, całe oszustwo obmyślone z piekielną zręcznością. Strajk potrwa przez całą zimę... Gdy zapasy węgla pójdą po cenie jaką kompaniści sami wyznaczą, strajk się skończy. Wygłodzony górnik zgodzi się na gorsze jeszcze warunki, niż ma je dzisiaj...
— Piekielny plan — przerwał Borzemski.
— A no, piekielny panie!
— A nasz Józef i Szczepan pomagają w takiej robocie... Okropność!