Przejdź do zawartości

Strona:Z notatnika nerwowca.pdf/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

16 grudnia.
Obserwowałem dziś w cukierni pewnego pana. Powiesił laskę na krześle. Laska spadła po chwili. Ów pan podniósł ją i znowu powiesił. Laska oczywiście znowu upadła. Tak kilka razy. Przez cały czas nie miałem spokoju, bo ciągle czekałem, kiedy laska upadnie. Najbardziej denerwowało mnie niedoświadczenie tego człowieka. Po trzech — czterech razach mógł się przecież zorientować, że trzeba zmienić system wieszania laski na krześle, a padać nie będzie. Ale ten jołop się nic domyślił.
17 grudnia.
Od pięciu dni nie nosze szelek. Stare się podarły, nowych nic mogę kupić. Boże! Wejść do sklepu i zacząć wybierać szelki! Jest mi abso­lutnie wszystko jedno, jakie wezmę, a tam przecięż otworzą kilka pudeł... zapytają czy „oryginalne angielskie“... zaczną zachwalać, demonstrować. Wreszcie zdobyłem się na śmiałość. Mówię: „Chciałbym kupić szelki“. — „Jakie, proszę pana“. Powiedziałem: „Jacksona i Humperdincka, oryginalne z prapoletami Nr. 19 i pół!“ Subjekt spoj­rzał na mnie zdumiony, ale z szacunkiem. — „Tego gatunku niema“. Wyszedłem z miną wyniosłą i obojętną.
18 grudnia.
Przyczepiam agrafkami do koszuli i wcale nieźle się trzyma. Humorek niczego. Cieszę się, bo byłem u dentysty. Wszystko poszło znakomicie. Nie zastałem go w domu.
19 grudnia.
Morda mi spuchła. Agrafki drą koszulę. Służąca przyniosła straszny syfon: trzeba długo trząść, zanim parę kropel wyciurka. Zdjęli firanki i portiery. W pokoju jest jasno, nago. Stasiek dzwonił, żebym mu oddał rękopis. Nie wiem, gdzie go zapodziałem. Przewracam szuflady, szafy, biurka. Wszystko jest, tylko tego rękopisu niema. To ścierwo „nie posiada kopji“. Toś nie mógł cholero, zrobić kopji?
20 grudnia.
Morda ciągle nabrzmiewa, ale nic nie boli. Męczą mnie, żebym poszedł do dentysty. Był Stasiek z awanturą. „Poda do pism“. Podaj, powieś się. Nosze pasek, zapinany na klamrę. Na­wet elegancko wygląda, ale męczy. Temperowa­łem ołówek. Cały wytemperowałem i nic nie zo­stało. Na stalówce — włos.
21 grudnia.
Przeniosłem pasek na twarz, żeby powstrzy­mać spuchliznę. Nie pomaga. Zaczyna boleć. Fi­ranek jeszcze nie powiesili. Robią jakieś wielkie sprzątanie. Ułożyli mi na półkach książki — według formatu i koloru opraw. Wygłosiłem o słu­żącej opinię. Odchodzi. Śród sprzątania. Stasiek przysłał list. Nie otworzyłem. Od trzech dni nie goliłem się. Boli coraz więcej. Łażę, łażę po mieszkaniu, jedną ręką trzymam się za twarz, drugą za spodnie...

J. T.