Strona:Z niwy śląskiej.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie tak było prawie
Jak studentowi, co się ojca wstydzi,
Że licho odzian, bowiem mu się widzi,
Że, gdy jest biednym, musi być w niesławie.
Lecz znów powstałem, lecz znów się broniłem
Przeciw tym myślom, co mię tak kusiły
Do brzydkiej zdrady... Lecz w końcu niestety,
Nie mając z nikąd przestrogi, podniety,
Aby się oprzeć tej myśli rozterce,
I do odwagi nie mając zachęty,
Ażeby wytrwać w wierze ojców świętej,
Aby być wiernym ojcowiźnie swojej,
W tej ciągłej walce zemdlały me siły —
Upadłem...

Z uczuć i miłości mojej
Gasła iskierka ciągle po iskierce:
I było chłodnem, zimnem moje serce!

A po tej walce i po tej katuszy
Nastała próżnia wielka w mojej duszy,
Tępota uczuć i zobojętnienie
I wielkie, wielkie myśli mych omdlenie.
Krew w moich żyłach jakieś zimno ścięło,
Bo mego serca coś mi ciepło wzięło.
A oko moje ogniem nie płonęło,
A w twarzy mojej nie miałem wyrazu,
A w piersiach moich miałem czucie głazu.

Lecz serce ludzkie ma naturę kwiata,
Co w siebie wsiąka słodycz albo jady,