Strona:Z martwej roztoki.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ZADUMANEMU NAD OTCHŁANIĄ...


Zadumanemu nad wieczności mrokiem,
Pochylonemu nad otchłanią czarną,
Cóż ci się z życia wyda dość głębokiem,
Jaka roztocz nie marną?

Próżne twym oczom głębnym pokuszenie —
Igraszka barw na roztoczonej wstędze —
Zechcesz-li czytać swoje przeznaczenie
W tej małoważnej księdze?

Jak kamień leci myśl twoja w bezedna —
Ciśnięta raz, przez wieczność całą spada —
Czemuż więc trwoży się próżno myśl biedna,
Iż dno nie odpowiada...?