Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nął szczytów z chwilą, gdy znalazł tak poważny ośrodek, jak nowopowstały „Gyn-Klub“. Działa dosięgły olbrzymich rozmiarów, a pociski przelatywały oznaczone granice i zdarzało się nieraz, iż rozrywały na kawałki niewinnych obywateli. Wszystkie te wynalazki pozostawiały daleko poza sobą nędzne maszynki, używane przez artylerję europejską, o czem zresztą najlepiej świadczą następujące liczby.
— Dawniej, „za dobrych czasów“ kula trzydziesto-sześcio centymetrowa przechodziła rzez trzydzieści sześć koni, ustawionych obok siebie i sześćdziesięciu ośmiu ludzi, na odległość trzystu stóp. Był to jednak okres dzieciństwa sztuki artyleryjskiej. Od tego czasu poczyniła ona znakomite postępy. Armata Rodmana niosła na siedem mil pocisk, ważący pół tonny i z łatwością miażdżyła sto pięćdziesiąt koni i trzystu ludzi. „Gyn-Klub" zastanawiał się nawet poważnie nad urządzeniem uroczystej próby, o ile jednak można było znaleźć odpowiednią ilość koni, o tyle trudniej było o ludzi.
W każdym razie działanie tych armat było rzeczywiście zabójcze i po każdym wystrzale całe kolumny nieprzyjaciół waliły się na ziemię, jak kłosy podcięte kosą. Czem wobec tego były słynne niegdyś armatki, któ-