Strona:Złoty Jasieńko.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zumianą — wiekuiście zapartą, i niewinnie marnującą skarby najczystszéj miłości i t. d.
Szkalmierski raz już wpadłszy na trop, był tak ostrożnym, że piękną panię potrafił mimo jéj woli wyprowadzić nazad na szeroki gościniec ogólników i oklepanek.
Rozmowa ta wszakże dała mu do myślenia wiele, i oblała go zimną wodą, a panna Albina zajęta panem Mylskim, nie przywróciła zwichniętéj harmonii uczuć jego. Dzień to już był ze wszech miar niefortunny i próżność mecenasa narażoną jeszcze raz została na bolesny cios; zwykle stawiano go w paradnym gościnnym pokoju w pałacu, tym razem, ponieważ dostojniejsi wszystkie już zajęli apartamentu, prezes przepraszając najmocniéj, oznajmił mu iż był w rozpaczy zmuszonym postawić go — w oficynach.
Oprócz Szkalmierskiego wszyscy goście pomieścili się w domu, jego wygnano pod kuchnią. Nawet lokaj mecenasa mocno został dotknięty tą kompromitacyą.
W Zakrzewku gościnne pokoje pałacowe nie odznaczały się zbytniemi wygodami i porządkiem, oficynowa zaś owa stancyjka przy kuchni pełna była prusaków, miała ledwie tapczan i stoliczek, czuć było w niéj tłustość nieznośnie i jednę szybę wybitą musiano założyć na prędce deseczką. Tém świetniéj wydawały się tu rozstawione umiejętnie