mecenas, był sam jeden i niewiedziéć zkąd się zjawił.
Tu dodać należy iż do zmiany projektów mimo całéj swéj przyjaźni dla mecenasa a raczéj właśnie przez słabość dla niego wiele się przyczyniła baronowa. Zdawało się iż ona także miała pewne projekta. Mecenas potrzebował rodziny i protekcyi, pozycyi w świecie, to ona mu dać mogła, postanowiła więc może po cichu skorzystać z tego, i porwawszy Szkalmierskiego na niezmiernie ożywioną rozmowę, przytrzymała go niemal cały wieczór.
Mecenas pragnął bardzo zbliżyć się do panny Albiny, ale Mylski nie odstępował, ona ani spojrzała na niego, i tak nieszczęśliwy gość który się wcale czego innego spodziewał — padł ofiarą niefortunnego składu okoliczności. Cierpiał na tém niezmiernie, zwłaszcza że po przyjęciu i zaprosinach prezesa wcale co innego marzył, musiało się to nawet odbić w jego fizyognomii, gdyż prezes który bawiąc gości pozornie na nic nie zwracając uwagi, najmniejszą jednak rzecz widział, jeszcze przed wieczerzą pod jakimś pozorem wywołał na chwilkę pannę Albinę do gabinetu.
— Bisiu! rzekł, całując ją w czoło, zlituj się nie negliżuj mecenasa, jest mi potrzebnym, zaprosiłem go umyślnie a tyś do niego przez caluteńki wieczór słowa nie przemówiła. Oddałaś go na pastwę baronowéj. Mylski ci się podoba, ja to rozu-
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/89
Wygląd
Ta strona została skorygowana.