Strona:Złoty Jasieńko.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogło, czy podpił czy wziął sukcesyą, czy się z milionową Angielką ożenił zagranicą.
— Zkądże pan Bóg prowadzi?
— Hę? z Homburga?
— Co? z Hamburga.
— Nie — nie! mówię państwu z Homburga! A to śmiészna rzecz, dodał, czy nie wiécie że jest Hamburg i Homburg?
Wstyd mi było wyznać żem jako żywo nigdy o Homburgu żadnym nie słyszał. Ale trudno, rzeknę tedy:
— Nie wiem o żadnym Homburgu, cóż to jest? co tam widzieliście?
— Ale ba! co ja tam widziałem! zawołał Częstochowski, tego my pewnie na wystawie nie zobaczymy. Kupy złota i bankocetli jak góry. Notabene że ino przyjdź i bierz.
— Cóż bo pleciesz? zawołałem — czy żartujesz.
— A no, gra, gra mospanie! Grają o miliony i o guldeny, jak kto chce. Pałac mospanie królewski, sale jak stodoły złocone, a w środku stoliki, ino siadaj i graj. Można zrobić fortunę w kwadrans.
— I przegrać téż! rzekłem.
— Musi być pewnie — dodał Częstochowski, ale nie głupim się tylko udaje. Ja, przyznaję się,