Strona:Złoty Jasieńko.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ty się pracą zabijasz... ty padasz ofiarą dla nas... o najzacniejszy z...
Nie dokończył, gdyż począł go całować, a po winie łzy mu przychodziły lżéj jeszcze niż naczczo, zalał się niemi.. chlipnął — zapił winem i wrócił do gości.
Mecenas znikł.
Jacek zaniósł mu zaraz na dół skórzaną poduszkę i filiżankę herbaty z cytryną.
Wiele osób postrzegło wysunięcie się solenizanta, ale domyślając się powodów, które wyraz twarzy zdradzał, poszanowały migrenę.
Młodzież, opatrzywszy fortyfikacye butelkowe, pozostała na placu, przypuściła szturm i poprzysięgła że żadna z nich nie wyjdzie całą. Zaintonowano pod choryfejem komornikiem sławną pieśń:
— A kto nie wypije...
Walka rozpoczęła się na seryo, lano tchórzom za kołnierze. Strategicznemi obrotami, dowództwem, buletynami wojny i odezwami do walczących, kierował nieoszacowany komornik.
Gdy mu wyrazów brakło, po razy pięć wtórzył. — Iż tak rzekę, że tak powiem, jeśli mi się tak wyrazić wolno i t. p.
Poklaskiwano przytomności umysłu...
Wiadomo, że noce czerwcowe są najkrótsze w roku — cóż dziwnego że wschodząca jutrzenka zastała jeszcze niedobitków bohatérsko zapijają-