Strona:Złoty Jasieńko.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Taką już wcześnie była owa historya arcana pana mecenasa Szkalmierskiego, o którym każdy swoję i zręczną i prawdopodobną opowiadał powiastkę, ale złożywszy je razem wszystkie w jedno, nie można ich było pogodzić.
Byli naprzykład ludzie co za najprawdziwszą rzecz podawali iż mecenas, który żadnego środka dla dobicia się fortuny nie zaniedbywał, umyślił oddawna, ożenienie w największéj trzymane tajemnicy z jedyną córką Joela Simsona. Ale Joel Simson jak wiadomo, był prawowierny i surowy izraelita, należący do najściśléj przestrzegających obyczaju swéj wiary; córka jego wychowana bardzo starannie, nie porzuciła dotąd téj wiary, jakże to małżeństwo przyjś-by mogło do skutku?
To pewna że Szkalmierski przed rokiem spędzał często wieczory u Simsona, że bywał w jego domu, w czasie jego niebytności, że Francuzka, izraelitka także, naprzód guwernantka potém towarzyszka panny Racheli, niezbyt była surową, a dla mecenasa bardzo względną, bo umiał ją sobie ująć grzecznościami i podarkami. I to pewno że, niewiadomo z jakiego powodu, nagle te częste odwiédziny ustały, mecenas poznał się z prezesem, począł bywać w jego domu i zdawał się zapominać o pannie Racheli.
Ale stosunki ze starym Simsonem zrazu wcale nie ochłodły, i nie było w nich zmiany widocznéj.